piątek, 26 września 2014


Rozdział 1
Brice

Z każdym krokiem, coraz trudniej było jej łapać powietrze. Czuła rozrywający ból w swych płucach. Nie wiedziała, co zrobić, nie mogła opanować ogarniającego ją z każdą chwilą coraz bardziej strachu. Korytarz wydawał się nie mieć końca, był wąski, bez choćby najmniejszego oświetlenia. Wydawało jej się, że biegnie tak w nieskończoność, a najbardziej przerażało ją to, że nie widziała żadnej możliwości schronienia. W którymś momencie ujrzała w oddali niewielką poświatę i przyśpieszyła kroku, po kilku metrach dobiegła do niewielkiego rozwidlenia. Dwa kierunki. Którędy pobiec? Przymknęła oczy i oparła się o chropowatą, zimną ścianę tunelu. Co teraz miała zrobić? Po chwili usłyszała za sobą jakiś dźwięk i bez zastanowienia ruszyła przed siebie, wbiegając na przypadkową ścieżkę. Po zaledwie kilku krokach wybiegła z korytarza, wprost w objęcia nocy. Nie zwolniwszy kroku, biegła dalej. Bose stopy raniły teraz ostre kamienie i gałęzie. Przerażona, podczas bezksiężycowej nocy, samotna w ciemności, potykała się na ścieżce o plączącą jej nogi sukienkę.
Przystanęła i spróbowała się uspokoić. Jednak postój sprawił, że jeszcze bardziej opadła z sił. W tym momencie poczuła obezwładniające ją, potworne uczucie bezsilności. Po chwili ogarnęła ją złość. Słyszała za sobą kroki. Ciężkie stąpanie, które z każdą chwilą było coraz bliżej. Nie było sensu uciekać, nie miała już siły, a oprawca był tuż za nią. W tamtej chwili, wzdychając ciężko, przymknęła oczy i zacisnęła dłonie w pięści, obracając się gwałtownie w tył. To było jedyne, co jej pozostało - stawić temu czoła. Uspokajając oddech słyszała, że krok staje się wolniejszy, był coraz bliżej niej. Nagle wszystko ustało, słyszała teraz tylko jego oddech, ciężki oraz równie niespokojny jak jej.